Rajd majowy 2014
Pod koniec maja wyruszyliśmy na tygodniowy rajd konny w Beskid Niski. Pogoda dopisała znakomicie: słońce, lekki wiatr, pod wieczór burze, i do tego bez dokuczliwych bąków, much i komarów. Można więc było pozwolić sobie na poruszanie się połoninami - wielobarwnymi od kwitnących kwiatów.
Krótka trasa pierwszego dnia zaprowadziła nas Pasem Granicznym do Dołżycy k. Komańczy. Szlak okazał się wygodnym traktem, a nieliczne powalone drzewa, dostarczały wrażeń podczas objeżdżania. W Dołżycy poznaliśmy oswojonego jelonka, który po wyleczeniu złamanej nogi, został przy domu i tylko czasami zapuszczał się w las. Przy nas grzebnął dwa razy kopytkiem w piasku i rozłożył się, jak długi, na wypoczynek pod betoniarką.
Nazajutrz wyruszyliśmy nieco później, bo po mszy świętej. I oto około 3 kilometry za wsią, na leśnej drodze, stał znajomy jeleń. Mimo kilku prób przepędzenia go do wsi, za każdym razem dołączał do zastępu. Towarzyszył nam przez cały rajdowy dzień, aż do Jasiela. Kiedy wyjeżdżaliśmy z lasu na łąki, aby nacieszyć oczy widokami - on również wychodził na łąkę, aby popaść się na kwiecistej trawie. Czasami tylko wyprzedzał Nieboraka i szedł, jako trzeci w zastępie.
Jasiel przywitał nas publicznością wyczekującą naszego luzaka. Gospodarz nawet przyjechał po niego koniowozem, jednak jelonek na kilometr przed polem namiotowym, zawrócił się i odszedł w ciemny las. Rano okazało się, że przez noc wrócił do domu w Dołżycy.
Najpierw lasem, potem rozległymi łąkami, dotarliśmy do Polan Surowiczych, a następnie wzdłuż Wisłoka, spoczęliśmy w malowniczej leśniczówce.
Najbardziej widokowy dzień spędziliśmy w trasie z Darowa, przez Pasmo Bukowskie z panoramą z Tokarni, aż po rzut oka z Rzepedki. Chociaż pozostał pewien niedosyt, ponieważ nadciągająca burza zgoniła nas ze szczytów w las i doliny. Doliny okazały się gęsto zarośniętymi krzakami głębokimi jarami, w których mogły wykazać się nasze wierzchowce. Akrobatycznie pokonywały rozmaite przeszkody, aż bezpiecznie doprowadziły nas do hodowli Jeleni Sika u Marcina w Rzepedzi Wsi. Gospodarz oprowadził nas również po tamtejszej cerkwi i opowiadał wiele ciekawych historii.
Z Rzepedzi grzechem byłoby nie zobaczyć Jawornika, który otoczony połoninami pozwala galopem zdobyć szczyt Wahalowskiego Wierchu. Potem już tylko krok do Komańczy, przeprawy przez Osławicę i Osławę, by dotrzeć do zacisznych Prełuk.
W ostatni dzień tylko lekko gubiąc się w Paśmie Magurycznego (Wysoki Dział), znowu mogliśmy podziwiać widoki z odsłoniętej Krasnej i grzbietu Wieloryba nad Smolnikiem.
Cało i zdrowo, szczęśliwi oraz z niezapomnianymi wrażeniami dotarliśmy do Stadniny Stary Łupków. Pozostaje obmyślać kolejną trasę rajdu.