Z życia w Łupkowie 2013
Zima w 2013 ciągnęła się niemiłosiernie długo, tak że śnieg odpuścił dopiero w połowie kwietnia. Ponieważ ilość śniegu była obfita wielokrotnie przysypywało ogrodzenie i konie mogły swobodnie wychodzić na wycieczki. Tak więc nasze zimowe prace polegały nie tylko na odśnieżaniu miejsc najbardziej użytecznych komunikacyjnie, ale też poświęcaliśmy czas na łapanie koni i wbijanie tyczek ogrodzeniowych w śnieg, w celu podwyższenia zasypanego ogrodzenia.
Bocian, który przyleciał na początku kwietnia musiał jeszcze przez dwa tygodnie wyszukiwać pod śniegiem pożywienia. Chętnie korzystał z wystawianego przez Kasię na śnieg jedzenia. Niestety tego roku pozostanie już sam na gnieździe i partnerka nie przyleci.
Zmiana sposobu użytkowania łąki przez sąsiada, na którym dotychczas mogły zimować staszkowe hucuły, zakończyła organizację malowniczych przepędów z Polany do Łupkowa. Może jeszcze kiedyś zaistnieją warunki pozwalające powrócić do pięknej wiosennej i jesiennej tradycji.
Pszczoły w czasie zimy świetnie radziły sobie z ogrzaniem uli. Jednak na wiosnę przekonaliśmy się, że przetrwała tylko jedna rodzina. Zabrakło im pożywienia. Okazało się, że jeszcze jesienią podczas dokarmiania, najsilniejsza rodzina napadła na pozostałe pnie i zrabowała im zapasy miodu. Za późno zorientowaliśmy się, że doszło do takiej sytuacji i że należy wszystkie pnie podkarmić na wiosnę - jeden dzień spóźnienia. Dzięki podarowaniu nowej rodziny pszczelej przez pszczelarza, szybko udało nam się odbudować pasiekę. Jedną rójkę złapaliśmy z Kasią, a druga rójka sama zagospodarowała sobie przygotowany wcześniej ul.
Treningi Aire musiały odbywać się regularnie mimo trudnych warunków zimowych. Kasia zakładała rakiety śnieżne, Andrzej narty skitourowe, a suczka musiała radzić sobie bez sprzętu. Zresztą do perfekcji opanowała ześlizgiwanie się na brzuchu po śniegu w dół lub poruszanie się chodem wilka, czyli wstawianie tylnych łap w ślady przednich.
Kury długo nie mogły doczekać się świeżej trawy do dziobania. Pewnego dnia usłyszeliśmy, jakby lis oskubywał z piór jedną z nich. Okazało się, że to para orlików krzykliwych goni się po okolicy, przeżywając dosłowne chwile uniesienia. Przysiadając na najwyższych świerkach, samica darła się w niebogłosy, zwracając uwagę wszystkich na siebie. Tej wiosny wybrały sobie na siedlisko gniazdo w głębi lasu.
Kiedy tylko zrobiło się ciepło i słonecznie, Rafał z Mateuszem umyli cały dom. Mydliny z szarego mydła nie tylko wybielają bale, ale też tworzą ochronną warstwę dla drewna. Dom rzeczywiście pojaśniał.
Blisko tydzień zajęło Andrzejowi wykopanie rowu pod kabel, aby podłączyć w studni pompę. Dzięki takiemu przyłączu nadal będzie cicho w domu, a przy większym zużyciu wody, nie powinno spadać ciśnienie w kranach.
Bardzo widowiskowe było wprowadzenie ogiera do klaczy. Więcej o tym wydarzeniu tutaj. W kwietniu 2014 roku powinniśmy spodziewać się czterech źrebaków.
W czerwcu po raz pierwszy zakupiliśmy jednodniowe gąski. Przez kilka dni trzeba byłe je wygrzewać w domu, bo na zewnątrz mocno ochłodziło się. Gąski bardzo szybko rosły i po tygodniu były już trzykrotnie większe. Żywiły się wyłącznie trawą. Rankiem darły się charakterystycznie pod kurnikiem, aby je wypuścić na świeżą trawę. Trzeba było je zaprowadzić nad staw, oddalony od domu o ok. 200m, gdzie spędzały cały dzień. Tam sobie pływały i skubały trawę wodną. Wieczorem czekały, aż ktoś po nie przyjdzie i je odprowadzi z powrotem do kurnika. Aż dziwne, że lis nie wziął żadnej gąski.
Oprócz gęsi, naszym kwokom udało się wysiedzieć jajka i wychować pisklaki na dorodne kury i koguty. Nieprawdopodobne, jak kwoka potrafi walczyć i odpędzić kota lub psa od swoich maleństw. Oczywiście zawsze dołączał z pomocą kogut.
Tuż po zakończeniu roku szkolnego w Nowym Łupkowie miały miejsce targi serów przy okazji organizacji Redyku Karpackiego. STORAT skorzystał z zaproszenia i przyjechał na imprezę zaprezentować umiejętności psów ratowniczych. Dzień wcześniej przewodnicy psów mieli możliwość przećwiczyć pokaz w naszej stadninie. Hucuły przyglądały się nieufnie zwłaszcza owczarkom niemieckim przypominającym wyglądem bieszczadzkie wilki.
Pokaz psów ratowniczych, który odbył się w Nowym Łupkowie na strzelnicy sportowej, cieszył się dużym zainteresowaniem mieszkańców i turystów. Aire również mogła zaprezentować poziom swojego wyszkolenia.
Niestety szaleństwa Farmera z Nieborakiem na błotnistej i śliskiej łące skończyły się dla rudego kontuzją stawu. Na cały sezon Farmer musiał być wyłączony ze spacerów i jazd.
Wraz z rozpoczęciem wakacji ruszyły Przygody Konne w Stadninie Stary Łupków. Ponieważ wielu uczestników przyjechało kolejny już raz, doskonalili swe umiejętności jeździeckie na coraz dalszych wycieczkach.
Atrakcją Przygód Konnych były warsztaty serowe, poprowadzone przez panią Jolę z Osławicy. W jej gospodarstwie Ohanadal dzieci i młodzież mogły wydoić kozy, a z zebranego mleka wyrobić różnego rodzaju sery i twarogi.
Dużo pracy fizycznej kosztowało nas zrobienie drogi do domu. Dotychczas było niewiele dni kiedy udawało się podjechać pod dom. Wykonanie przepustu na potoku znacznie ułatwi nam życie, chociaż niewątpliwie przeminie pewien piękny etap życia w Starym Łupkowie.
Na koniec sierpnia Aire przystąpiła do egzaminu terenowego klasy 0 przeprowadzanego w Nowym Sączu przez Straż Pożarną. Ku zaskoczeniu organizatorów, wszystkie przystępujące do egzaminu psy STORATu, zdały go z pozytywnym wynikiem. Z przewidzianego 40 minutowego czasu na sprawdzian, naszej suczce wystarczyło około 6 minut na odnalezienie i doprowadzenie komisji do 2 ukrytych pozorantów. Tak więc szkolenie ratownicze naszej bernenki przebiega pomyślnie i ma wciąż nowe wyzwania.
W 2013 roku nasza stadnina została oceniona przez Komisję GTJ PTTK. Sprawdzono bazę noclegową dla jeźdźców i koni, przeprowadzono praktyczny sprawdzian hucułów, nadając licencje Turystycznego Konia Górskiego oraz zweryfikowano nasze kwalifikacje przodownickie. Jesienią byliśmy zaszczyceni wizytą Prezesa Ryszarda Krzeszewskiego i osobistym wręczeniem przez niego Certyfikatu Ośrodka Górskiej Turystyki Jeździeckiej afiliowanym przez PTTK dla Stadniny Stary Łupków.
Piękna polska złota jesień 2013 roku gościła w Bieszczadach bardzo długo. Dzięki tak sprzyjającej aurze, przy wielkim wsparciu Nieboraka, we troje przygotowaliśmy cały opał na zimę. Koń w kolejnym już roku pracy przy zrywce, zaskakiwał nas swoją postawą. Widząc przygotowane do ściągnięcia klocki, samodzielnie i bez żadnych komend ustawiał się w taki sposób, że wystarczyło tylko podpiąć orczyk pod postronki. Ponadto kiedy kłoda podczas ciągnięcia zaczepiała się o inny korzeń - zatrzymywał się i wyczekiwał decyzji: ciągnąć na siłę (łamiąc blokujące gałęzie) czy poczekać, aż ustawi się inaczej klocek. Niemal przy każdym dołożeniu polana do pieca, wspomina się jego pracę.
I kto by pomyślał, że zima 2013/14 będzie taka ciepła...