Klacze z ogierem
Na początku ciepłego maja 2013 roku, w oczekiwaniu na przyjazd ogiera, podzieliliśmy stado hucułów. Cztery wałachy ustawiliśmy na łące za torami kolejowymi, gdzie miały przygotowane ogrodzone pastwisko, zaś klacze wyglądały za Alexem na naszej dużej łące.
Po wprowadzeniu ogiera na pastwisko do klaczy, pierwsza na przeciw wybiegła Skierka, za którą popędziły inne klacze. Po krótkim obwąchaniu się z ogierem, klacze zaczęły przeganiać go po całej łące. Urzekającym jest widok galopujących koni po zielonej trawie.
Do krycia dochodziło zazwyczaj gdzieś na obrzeżach pastwiska. Skierka, która dotychczas była wśród klaczy w stadzie najmniej ważna, w obecności ogiera stała się bardzo dominująca. Pierwsza ruszała do ogiera rozpoczynając gonitwę. Kiedy ogier chciał pokryć, którąś z klaczy, Skierka zdecydowanie rozdzielała parę.
Dopiero na trzeci dzień Alex pokazał swoją siłę. Przez kilka godzin gonił Skierkę po dużej łące, ani na chwilę nie dając jej szansy na odpoczynek. Skierka rżała często i bardzo głośno, aż zdołała wezwać zza torów „chłopaków” na pomoc. Wałachy sforsowały ogrodzenie, przeszły karkołomnie przez potok, pokonały tory kolejowe, przerwały ogrodzenie dużej łąki i wtargnęły na pastwisko ogiera z klaczami.
I podobnie jak Skierka wśród klaczy, tak Nieborak u wałachów - dotychczas najniżej w hierarchii - jako pierwszy ruszał z zębami i kopniakami do ogiera, prowokując ataki reszty stada. Alex jednak bardzo szybko pokazał, że klacze należą do niego. Powstała sytuacja, w której cztery klacze pasły się razem i około 50 metrów dalej cztery wałachy wspólnie. Pośrodku dwóch stad samotnie skubał trawę ogier, który pilnował zarówno klaczy, jak i wałachów. Jeśli którekolwiek zrobiło krok nie w tą stronę - od razu ruszał z zębami do tego konia. Efekt bójek i zaczepek - wałaszki mocno pokąsane, zaś ogier bez ani jednej rany.
Oczywiście sytuacja ogiera z klaczami i wałachami na jednym pastwisku nie była pożądana. Przestawiliśmy zatem klacze i ogiera na naszą małą łąkę, a wałachy odprowadziliśmy z powrotem za tory.
Pewnego dnia wcześnie rano wyglądając przez okno na Horodki, Andrzej zauważył na szczycie ruch jakiś zwierząt. Dosięgnął lornetkę i dostrzegł zachodzące za grań końskie łby. Tradycyjnie, w takich sytuacjach: szybkie budzenie Kasi, zabranie ogłowi i wymarsz na Horodki. Konie grzecznie dały się odprowadzić na pastwisko. Jak się później okazało, klacze po prostu wyszły na spacer, bo Andrzej zostawił nie zamkniętą bramkę.
Na początku czerwca Alex pożegnał się z klaczami i wrócił na północ Bieszczadów. Farmer z Nieborakiem wypuszczeni zza torów od razu skierowali się do klaczy. Po zwęszeniu, że Alex wyjechał, szczęśliwie przegalopowali po całej łące.
Pozostaje wyczekiwać źrebaczków po około 11 miesiącach ciąży, czyli w kwietniu 2014 roku.