Rajd Dzielności Klaczy 2012
Próba dzielności polega na zaprezentowaniu konia przed komisją, która ocenia wygląd i przydatność użyteczną konia. Taki rodzaj zawodów zorganizował Staszek Myśliński w Polanie, dokąd udaliśmy się rajdem naszymi klaczami.
Przez pierwsze dwa dni zastęp jechał Pasmem Granicznym. Skierki dosiadła Daniela, Piotrek kierował Zabawką, Filipką rządziła Gabrysia, a Jagódka poddała się Oli. Przez pierwsze dwa dni ekipa nie miała ze sobą bagażu - jedynie to, co włożyła na siebie. Rozpoczęła się zmiana pogody z upalnego dnia w Łupkowie na gęstą mgłę na szczytach, a pod wieczór deszcz. Konie chętnie maszerowały.
Trzeciego dnia pogoda była ciągle nie sprzyjająca - zimno, mżawka i mgły. Już po pierwszej godzinie byliśmy przemoczeni, a przed nami było jeszcze około sześć godzin jazdy do Pasma Otrytu.
Mocne błoto i śliskie szlaki zmusiły nas do zweryfikowania planowanej trasy wokół Połoniny Wetlińskiej. Kiedy mgła dołożyła swoje i trudno było znaleźć, jakieś punkty odniesienia - pobłądziliśmy schodząc do Potoku Tworylnego. Trzeba tu zaznaczyć, że konie z niesamowitą dzielnością pokonywały strome błotniste zjazdy i głębokie jary. Jeźdźcy również wykazali się dużym samozaparciem i hartem ducha. Po raz pierwszy znaleźliśmy się w sytuacji bez wyjścia. Ponieważ zsunęliśmy się po bardzo stromy zboczu do Potoku Tworylnego, tam przeskakując kilkanaście jarów wzdłuż potoku doszliśmy do głębokiego wąwozu, którego pokonanie nie było możliwe. Z uwagi na bardzo śliskie podłoże nierealny był również powrót tą samą drogą pod górę. Wędrując trochę żubrzymi ścieżkami dotarliśmy do miejsca, gdzie udało się wypatrzeć drzewa do ścinki, co oznaczało bliskość leśnej drogi zrywkowej. Błądzenie zajęło nam ponad dwie godziny więcej niż planowany czas na ten dzień i trzeba było skrócić trasę. Dotarliśmy więc do Krywego w Dolinie Sanu, skąd nazajutrz zakończyliśmy rajd, przechodząc przez San i Otryt do Polany.
Skrócony o jeden dzień czas na przygotowanie do zawodów oraz potworne zmęczenie jeźdźców, zmusiło Kasię do skoncentrowania się na przećwiczeniu tylko z dwoma końmi przeszkód terenowych ścieżki huculskiej. Gabrysia zajęła się swoją ukochaną Filipką, zaś Kaśka Jagódką.
Gabrysia na Filipce była pierwsza w ścieżce huculskiej - wszystkie przeszkody pokonała bezbłędnie i uzyskała najlepszy czas. Występ Jagódki na płycie został nagrodzony dużymi brawami publiczności i doceniony przez sędziów czwartą lokatą. Ale nie miejsca okazały się najważniejsze, tylko doświadczenie, że od naszych koni można wymagać naprawdę wiele.
Do Łupkowa wróciliśmy samochodami, a konie dzięki propozycji Krzysia pojechały bukmanką. Saturn wrócił dopiero po tygodniu wraz z uczestnikami Stasiowego rajdu na Słowację.
W przyszłym roku trzeba będzie pojechać na podobną imprezę z pozostałymi klaczami - może do Rudawki Rymanowskiej w Beskidzie Niskim? Zapraszamy.